Gabinet jest niewielkim pomieszczeniem, chyba najmniejszym ze wszystkich. Lucija sama sobie takiego zażyczyła, nie wiedzieć czemu. Miała takową zachciankę a jak jej już przeszło, to nie mogła już zmienić zdania i zostało tak, jak jest.
Wykazała się jednak wielkimi zdolnościami dekoratorskimi, rozmieszczając wszystko tak, że pomieściło się wszystko, co pomieścić się miało i jeszcze zostało sporo wolnej przestrzeni.
Na pewno nie można powiedzieć, że pomieszczenie jest ciasne czy duszne. Lucija zadbała, żeby każdy, kto tu wejdzie, czuł się po prostu dobrze.
Jasne, kremowe ściany poobwieszała obrazkami. Nie miała siły, czasu ani pieniędzy na kupowanie porządnych dzieł sztuki, więc są to po prostu zdjęcia. Nie jej, bo takowych nie posiada, wszystkie zostały w domu. Na jednym z targów starociami odnalazła fotografie jakichś gór. Były odrobinę podniszczone i czarno - białe, ale kupiła je praktycznie za kilka groszy i bardzo jej przypadły do gustu. Oprawiła je w ramki i powiesiła, jedno nad biurkiem, a także po dwa na trzech pozostałych ścianach. Niektórzy sądzą, że są kiczowate, ale nikomu nie udało się jeszcze przekonać Luciji, żeby je zdjęła.
Jeśli chodzi o umeblowanie, to składa się ono z wielkiego, mahoniowego biurka z rzeźbionymi kantami, które dostała w spadku, gdy jeszcze była mała. I wcale nie przeszkadza jej to, że ma zdrapany lakier z prawego boku i odrobinkę wytarty blat. Ma do niego po prostu sentyment, podobnie jak do zdjęć. A stoi ono przy oknie, żeby jak najdłużej było jasno.
Poza tym, znajduje się tu, już nowoczesne, krzesło obrotowe stojące sobie przy biurku, proste, drewniane, tanie krzesło, na którym zwykła siadać Lucija podczas terapii ze swoimi pacjentami, a naprzeciwko niego, zupełnie niepasujący fotel. Miękki, wielki, bezproblemowo można się w nim zapaść i bez pomocy drugiej osoby nie ma szans na wydostanie się z niego. Jak wiadomo, kobiety są bardzo przemyślne, więc doktor Maslovar wymyśliła to, żeby pacjenci nie mieli szans na ucieczkę z jej gabinetu. Ale i tak w większości chodzi tu o wygodę każdego, kto będzie miał okazję na tym fotelu sobie przysiąść. Są tu również szafki, bardzo dużo szafek, w których Lucija przechowuje coś. Czemu tak? Bo nikt nie wie co. W zasadzie wiemy tylko o jednej, w której znajdują się książki. Reszta jest zamknięta na klucz. Jeden, jedyny, do wszystkich zamków. I nie, nikt się nie dowie bez potrzeby o zawartości szafek, bo Lucija nosi klucz na szyi jako naszyjnik.
Na ziemi leży miękki dywan w kolorze bardzo jasnej pomarańczy. Odrobinę nie pasuje do tego miejsca, ale cóż... Widać, że to gabinet Luciji Maslovar.